piątek, 27 marca 2015

3.

29 maja 2014 rok


*Roselinde's Pov*


Autobus zatrzymał się przed barem. Powoli weszłam do środka. Było pusto i ciemno co mnie zaskoczyło. Rozejrzałam się na boki, a po chwili usłyszałam hałas. Schowałam się za stolikiem, a z zaplecza wyszło 3 mężczyzn. Drgnęłam kiedy zobaczyłam, że Camil jest nieprzytomna. Chcąc podejść bliżej potknęłam się o schodek i sturlałam przed nogi jednego z nich, a kiedy uniosłam głowę ujrzałam zaskoczonego Evil'a. Po chwili podniósł mnie i przewiesił przez ramie. Zaczęłam krzyczeć i się szarpać. On jednak wyniósł mnie z pomieszczenia i skierował się w stronę samochodu. Kiedy wsadził mnie na tylne siedzenie i zablokował drzwi, łzy zaczęły spływać mi po policzkach. Co on zamierza teraz ze mną zrobić? Okrążył samochód i wsiadł na miejsce kierowcy. 
-Ej mała nie bój się.-odwrócił się do mnie i lekko uśmiechnął.-Nadal masz moją bluzę.-lekki rumieniec wkradł się na moją twarz przez co spuściłam głowę. Po chwili odpalił silnik i ruszył.
-Co zrobicie z Camil?-spytałam szeptem.
-Nic..nie martw się..to zwykła dziwka.-wzruszył ramionami.
-Nie jest dziwką.-powiedziałam głośniej i odważniej.
-Znasz ją jeden dzień i serio uważasz, że nie jest? Po tym gdzie pracuje można poznać jaka jest.-nic nie odpowiedziałam. Czyli ja też byłam dla niego dziwką? Co jeśli jedziemy do jego domu, a on chce mnie teraz..
-Ty nią nie jesteś. Właśnie dlatego już tam nie pracujesz.-otworzyłam szerzej oczy.
-To przez ciebie mnie zwolnili.-powiedziałam zaciskając pięść.
-Ej..spokojnie.-podniósł ręce w geście obronnym, a po chwili znów umieścił je na kierownicy.-Ktoś mógłby ci zrobić krzywdę.
-Na przykład ty?-spytałam zirytowana.
-Nie.-odpowiedział stanowczo. Spojrzałam na niego, a po chwili zobaczyłam, że lusterko ma skierowane tak żeby mógł na mnie patrzeć.
-Co chcesz zrobić ze mną?-spytałam, ale nie odpowiedział. Kilka minut później dojechaliśmy pod ogromny dom. Evil wysiadł, a po chwili podszedł otworzyć mi drzwi. Zaprowadził mnie do środka domu i zamknął drzwi na klucz. Niekontrolowanie ziewnęłam.
-Widzę, że jesteś zmęczona, chodź.-powiedział chcąc złapać mnie za rękę, ale w porę się odsunęłam.
-Chce wrócić do domu.-szepnęłam. Czułam się dziwnie i byłam przestraszona, dlaczego po prostu nie odwiezie mnie do domu?
-Chodź.-powtórzył i ruszył w stronę wielkich schodów. Westchnęłam i ruszyłam za nim. Po chwili otworzył przede mną drzwi i wpuścił przodem do środka.
-Chcesz wziąć prysznic?-spytał, a ja odwróciłam się w jego stronę.
-Nie..chce wrócić do domu.-powtórzyłam stanowczo na co westchnął.
-Jesteś głodna?-znowu zignorował moją prośbę. Pokiwałam przecząco głową, a on kiedy chciał wyjść złapałam go za ramię przez co momentalnie odwrócił się w moją stronę i spojrzał na moją rękę, która go dotykała przez co szybko ją zdjęłam.
-Proszę..chce wrócić..-spojrzałam mu w oczy.
-Dzisiaj zostaniesz u mnie..jutro obiecuję, że wrócisz do domu.-powiedział i zbliżył się do mnie.
-Idź spać Rose...-powiedział kładąc swoją dłoń na moim policzku.-Jesteś zmęczona.-stwierdził i wyszedł z pokoju. Westchnęłam i powoli zdjęłam spodnie. Zdecydowałam się zdjąć tylko to i zostać w jego bluzie. Spojrzałam na jego łóżko, a potem na kanapę. Wybrałam kanapę. Położyłam się na niej i zamknęłam oczy próbując zasnąć, chociaż po tym dniu to było cholernie trudne...
Kiedy już byłam prawie nieprzytomna i nie za bardzo kontaktowałam poczułam jak ktoś mnie podnosi, a potem kładzie na czymś bardzo miękkim. Poczułam jak przytula mnie, a potem całuje w policzek, a na koniec jego kojący głos.
-Moja księżniczka...

***

30 maja 2014 rok
Miesiąc 1 Dzień 1

Powoli otworzyłam swoje zaspane oczy i podniosłam się do pozycji siedzącej. Rozejrzałam się po pokoju po czym przymrurzyłam oczy, bo pamiętam, że zasnęłam na kanapie. Po chwili drzwi od pokoju się otworzyły, a do pokoju wszedł Evil. Kiedy mnie zobaczył jego oczy zabłysły. Podszedł do mnie i postawił na stoliku obok talerz z kanapkami z nutellą. Uśmiechnął się do mnie.
-Jak spałaś?-spytał siadając blisko mnie przez co trochę się odsunęłam.
-Pamiętam, że zasnęłam na kanapie.-powiedziałam.
-To dlatego, że ciebie przeniosłem. Musiało ci być nie wygodnie.-wyjaśnił, a ja pokiwałam głową.
-Więc gdzie spałeś ty?-spytałam i momentalnie na niego spojrzałam.
-To chyba oczywiste.-zaśmiał się, a moje oczy się powiększyły.-Ej skarbie nie gryzę.-przysunął się bliżej mnie.
-Potrzebujesz pieniędzy prawda?-spytał, a moje usta uformowały się w literę "o".-Mam pewną propozycje.-spojrzał mi w oczy, a mnie przeszedł dreszcz.-Zostań moją dziewczyną.-zaksztusiłam się własną śliną. Byłam gotowa usłyszeć z jego ust naprawdę wiele, ale na pewno nie to!
-Powtórz proszę jeszcze raz, bo chyba cię nie zrozumiałam.-wydusiłam na jednym tchu, a wtedy on jednym ruchem posadził mnie na swoich nogach.
-Chce żebyś została moją dziewczyną.-powiedział wyraźnie patrząc mi w oczy.
-Słucham?-szepnęłam nadal oszołomiona.
-Zapłacę ci z góry za 3 miesiące.
-Ale..-przerwał mi.
-Po prostu będziesz udawała, że mnie kochasz.-kosmyk moich włosów wsadził za ucho i nadal patrzył na mnie i oczekiwał odpowiedzi. Zaczęłam niespokojnie się wiercić.
-Skarbie.-jęknął po chwili.-Jeśli nie chcesz żebym wziął cię tu i teraz..rędzę ci przestać.-wyjęczał, a ja momentalnie przestałam się ruszać. Ja nawet przestałam oddychać. Kurwa skąd wziął mu się ten pomysł? 
-A więc? Jak będzie?-spytał uwodzicielsko szepcząc mi do ucha, a po chwili zaczął zbliżać się do moich ust. Nie odsunęłam się po prostu tam byłam. On delikatnie złączył nasze usta, a po chwili zaczął mnie całować. Po chwili oddałam jego pocałunek. Poczułam jak mnie przewraca tak, że lerzałam na łóżku, a on był na mnie. Wplotłam swoje ręce w jego włosy i lekko zaczęłam je ciągnąć. Nie wiem czemu to robię, ale jego usta są cholernie idealne. Były takie miękkie i ciepłe. Całował mnie czule i powoli. Nie wiem ile to trwało, ale chciałabym żeby trwało wiecznie. Po chwili powoli odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy.
-Przyjmuję to jako zgodę.-uśmiechnął się i zszedł ze mnie po czym położył się obok i przytulił mnie do siebie. O..mój..boże..czy ja właśnie stałam się dziewczyną najniebezpieczniejszego gościa w Nowym Yourku? 
-Wygodnie ci?-szepnął mi do ucha, a ja pokiwałam głową i wtuliłam się w niego. Było mi tak ciepło i przyjemnie.
-Powiedz coś kochanie.-szturchnął mnie nosem w szyję.
-Co byś chciał usłyszeć?-spytałam odwracając się do niego. Był nadal uśmiechnięty. Przysunął się do mnie i cmoknął w usta.
-Podoba ci się kiedy cię dotykam?-spytał przejeżdżając swoją dłoniął po moim ciele. Przeszły mnie dreszcze.
-Tak.-odpowiedziałam szczerze, a on przejechał swoją dłonią jeszcze raz. Kurwa co się ze mną dzieje? Rozpływam się przy nim.
-Masz jakieś plany na dziś?-spytał unosząc jedną brew do góry, a ja pokiwałam przecząco głową.
-To dobrze, bo chcę cię zabrać na imprezę.-chciał mnie przytulić, ale się odsunęłam i skrzywiłam.
-Nie lubię imprez.
-Będziesz tam ze mną.-powiedział przybliżając się do mnie i robiąc minę smutnego szczeniaczka. Jeju ale on słodki. Zachichotałam.
-Dobrze, ale nie zostawiaj mnie tam samej.
-Nie mam zamiaru.-spojrzał mi w oczy i cmoknął w nos. Jakim cudem ktoś tak niebezpieczny może być równocześnie tak słodki?
-Emm..-cholera jak on ma właściwe na imię?
-Justin.-uśmiechnął się, a ja się zarumieniłam.
-Więc Justin...dlaczego ja? Jest tak dużo dziewczyn ładniejszych ode mnie, a ty...
-Nie zadawaj o to pytań.-powiedział stanowczo.-Liczy się to, że jesteś moja.-warknął, a ja się wzdrygnęłam.-No chodź tu.-powiedział już spokojniej i wystawił ręce żebym się do niego przytuliła co zrobiłam. Po chwili usłyszeliśmy dźwięk, który sygnalizował, że jestem głodna. Zarumieniłam się, a on się zaśmiał.
-Awwh ktoś tu jest głodny.-moje policzki stały się jeszcze bardziej czerwone przez co odsunęłam się od niego i spóściłam głowę, a on postawł przed nami talerz z kanapkami.
-Smacznego.-uśmiechnął się i wziął jedną kanapkę, a ja po chwili zrobiłam to samo. Oczywiście po chwili ubrudziłam się nutellą i chciałam ją wytrzeć, ale złapał mnie za rękę żebym tego nie robiła. Przysunął się do mnie i zlizał to po czym wpił mi się w usta.
-Mmm z ciebie smakuje to o wiele lepiej.-znowu się zarumieniłam. Był słodki i tajemniczy. Nie znałam go, ale czułam, że jestem bezpieczna.
-Ile masz lat?-wypaliłam bez zastanowienia, po czym moje policzki stały się jeszcze bardziej czerwone.
-23.-odpowiedział uważnie mi się przyglądając.-Jest coś co chcesz jeszcze wiedzieć?-uśmiechnął się.
-Opowiedz mi trochę o sobie..nie znam cię.-powiedziałam, a po chwili zobaczyłam jak jego szczęka się zaciska, a po chwili rozluźnia.
-Dobrze...urodziłem się 1 marca w Kanadzie, a dokładniej Stratford. Moja rodzina mnie nienawidzi...-przerwałam mu.
-Jak to?-moje oczy się lekko rozszerzyły.
-Kto mógłby kochać kogoś takiego jak ja?-spytał, a ja zbliżyłam się do niego i go przytuliłam, a on przyciągnął mnie bliżej.
-Każdy rodzic kocha swoje dziecko.
-Nie w moim przypadku...
-Czemu?
-Nie ważne.-westchnął i pocałował mnie w czoło.-Nie chce żebyś mieszała się w moje interesy.
-Interesy?-zmarszczyłam brwi.
-Tak kochanie.-zaśmiał się.-Ale nie drąż tego tematu.-pokiwałam twierdząco głową.-Grzeczna dziewczynka.-uśmiechnął się.
-Mieszkasz tu sam?-spytałam nagle. Powinnam nauczyć się najpierw myśleć.
-Nie, z chłopakami..niedługo ich poznasz.-ponownie się uśmiechnął.
-Chyba powinnam wracać do domu.-powiedziałam, a on zmarszczył brwi.
-Nie chcesz ze mną być?
-Nie oczywiście, że chce, ale muszę coś załatwić.
-Co?
-Nieważne...-nie chciałam o tym mówić.
-Jesteś moją dziewczyną możesz mi mówić o wszystkim.-westchnął.
-Ale to nie jest nic ważnego.
-Skoro tak możesz mi powiedzieć.
-Dobrze...chce pojechać i odwiedzić mamę w szpitalu.-spuściłam głowę. On mnie przytulił i pocałował w policzek.
-Podwiozę cię i zapłacę za leczenie i tak jestem tobie winny.-powiedział, a moje oczy się rozszeżyły.
-Skąd wiesz..nikomu o tym nie mówiłam.-wydusiłam z siebie patrząc na niego zszokowana.
-Ja żądzę tym miastem kochanie..wiem więcej niż możesz sobie wyobrazić.-powiedział, a po chwili dodał.-Masz wielkie szczęście, że zainteresowałem się właśnie tobą, inne zabijałyby żeby być na twoim miejscu.-był przemądrzały i zbyt pewny siebie. Nienawidziłam takich osób.
-A jeśli bym się nie zgodziła?-spytałam.
-Nie przyjołbym odmowy.-spojrzał mi w oczy.-Mam wszystko czego chcę.
-Lepiej już pójdę.-powiedziałam, nie chcąc się z nim kłócić.
-Mówiłem, że cię podwiozę. Myślisz, że tak po prostu dam ci chodzić samemu?-unósł brew.
-Czemu nie?-jego zachowanie było dziwne.
-Nie pozwolę, aby ktoś cię skrzywdził.-odpowiedział łapiąc moją rękę.-Twój dom jest strzeżony nikt nie wejdzie do niego, a od dzisiaj będą obserwowali cię moi ludzie.
-Słucham?-zmarszczyłam brwi.
-Witaj w moim cholernym świecie księżniczko.-mrugnął do mnie i wstał po czym wyszedł z pokoju. To wszystko nie mogło skończyć się dobrze...

__________________________________________________

Tak strasznie przepraszam! Nie miałam weny, ani motywacji ;/ Chciałabym napisać, że niedługo dodam następny rozdział, ale na święta wyjeżdżam i nie będę miała internetu ;/ Wybaczcie mi :(

niedziela, 25 stycznia 2015

2.

29 maja 2014

*Rosalinde's Pov*

Dzień w szkole minął jak zwykle, a teraz muszę iść znowu do klubu. Kiedy weszłam do środka pięciu gości znów było na tych samych miejscach, był z nimi jeszcze jeden czarnoskóry. Przełknęłam ślinę i podeszłam do baru, a tam stała dość ładna czarno włosa dziewczyna.
-Hej jestem Camila, a ty pewnie Rose?-uśmiechnęła się do mnie i podała mi rękę.-Też jestem kelnerką, a Dominic za chwile przyjdzie.-przytaknęłam jej.
-Obsłużyłaś już ich?-spytałam.
-Nie, dopiero przyszli, właśnie idę.-powiedziała i zabrała notes, a po chwili wrócił Dominic.
-Hej.-uśmiechnęłam się do niego, a kiedy chciałam odpowiedzieć usłyszałam głos Camili skierowany w moją stronę.
-Zbierz zamówienie.-powiedziała, a kiedy się do niej odwróciłam była cała mokra.
-Co się stało?-spytałam zaskoczona.
-Najpierw mnie zwyzywali, a potem oblali wódką.-powiedziała wściekła i poszła na zaplecze. Chciałam do niej iść, ale musiałam zebrać zamówienia. Niepewnym krokiem ruszyłam do stolika.
-Co mogę podać?-spytałam.
-Ciebie.-odpowiedział Evil, a ja nie wiedziałam co zrobić. 
-Przykro mi, ale nie podajemy tego.-odpowiedziałam próbując brzmieć normalnie.
-To samo co wczoraj.-powiedział jeden z nich, a ja szybko odeszłam od stołu, po czym kiedy dałam kartkę z zamówieniem Dominicowi poszłam do Camili.
-Nic ci nie jest?-zapytałam z troską.
-Spoko. Przyzwyczaiłam się.-westchnęła, a ja podeszłam do niej.
-Dlaczego ci to zrobili?
-Evil był zły, że to nie ty.-odpowiedziała i na mnie spojrzała.-Co tu robisz?
-Pracuje..
-Nie. Chodzi mi o to, że wyglądasz na grzeczną dziewczynkę i nie rozumiem czemu tu trafiłaś.
-Nie chce o tym mówić, po prostu potrzebuje pieniędzy jak każdy.-nie chciałam zdradzić jej szczegółów, bo jej nie znam, ale też dlatego, że nikt nie wie w jakiej sytuacji jestem.
-Dobrze. Wracajmy do pracy.-pokiwałam głową i wróciłyśmy do Dominic'a, a ja zaniosłam drinki. 
-Nie powinnaś być teraz w domu?-spytał czarnoskóry, ale to zignorowałam, popełniłam jednak błąd, bo po chwili przycisnął mnie mocno do ściany i mocno ścisnął nadgarstki.
-Pytałem o coś.-kiedy chciałam mu odpowiedzieć upadłam na podłogę, bo Evil uderzył go w szczęke.
-Nie dotykaj jej.-warknął, a kiedy chłopak podniósł głowę miał rozściętął wargę. Evil kopnął go z całej siły, a tamci nawet nie zareagowali tylko przyglądali się wszystkiemu.
-A teraz ją przeproś.-zażądał Evil, a chłopak wstał z podłogi na której była jego krew i wyciągnął do mnie rękę, aby pomóc mi wstać, ale znów dostał cios od Evil'a.
-Mówiłem żebyś jej nie dotykał.-warknął przeraźliwym głosem. Znów podniósł się z podłogi na której było jeszcze więcej krwi.
-Przepraszam.-wyjąkał, a ja pokiwałam głową i wstałam odchodząc od nich. Ta sytuacja była bardziej niż chora. To co zobaczyłam było przerażające. Nie chciałam mieć nic wspólnego z nimi.
-Rose? Wszystko gra?-zapytała Camila łapiąc moją rękę.
-Nie wiem.-odpowiedziałam i spojrzałam na Evil'a który patrzył na mnie.
-Nie najlepiej się czuję, wiem że to dopiero mój 2 dzień, ale czy mogę, wziąć sobie wolne? Odpracuje jutro.
-Jasne, idź.-powiedziała troskliwie Camila, a ja poszłam na zaplecze się przebrać ze ździrowatych ubrań. 
-Do zobaczenia.-powiedziałam i wyszłam. Było jeszcze jasno. Postanowiłam iść na piechotę, a nie jechać autobusem. Do uszu włożyłam słuchawki i ruszyłam do domu. Po chwili zauwarzyłam, że chłopak w kapturze za mną idzie przez jakiś czas. Przyśpieszyłam, a on zrobił to samo, aż w końcu zaczęłam biec. Gonił mnie, a mi zaczynało już brakować sił. Był coraz bliżej mnie, łzy niekontrolowanie zaczęły spływać mi po policzkach przez co jeszcze trudniej było złapać mi oddech. W końcu poczułam jak mocno mnie do siebie przyciąga, a jego ręka zakryła mi usta. Zaczęłam się szarpać, ale na marne. 
-Rodzice ci nie mówili, żeby nie przychodzić na Bronx?-spytał szyderczo. Po chwili zaczął mnie rozbierać, a ja zaczęłam jeszcze bardziej płakać i zaczęłam krzyczeć.
-Kurwa i tak cię nikt nie usłyszy!-krzyknął. Byłam już w samej bieliźnie, a mój umysł mówił mi, że to już koniec. Po chwili usłyszałam strzał, a wtedy zobaczyłam dziurę w czole faceta. Przerażona pisnęłam i odepchnęłam go od siebie. Z innej ulicy wyszedł chłopak z pistoletem. To był Evil. Zaczęłam trząść się ze strachu. Kiedy był wystarczająco blisko zdjął z siebie bluzę i założył mi ją po czym podniósł mnie i zaczął gdzieś nieść. Strach sparaliżował całe moje ciało. Nie odezwał się do mnie, ani ja do niego. Chwilę później wsadził mnie do samochodu na miejsce pasażera i zapiął mi pas. Podciągnęłam nogi pod brodę. On obszedł samochód i usiadł na miejscu kierowcy po czym spojrzał na mnie. Pewnie wyglądałam okropnie przez rozmazany makijaż od łez, dlatego spuściłam głowę.
-I tak jesteś piękna.-odezwał się swoim zachrypniętym głosem i ruszył. Nie miałam odwagi żeby się odezwać. Po kilkunastu minutach dojechaliśmy pod mój dom. Odpięłam pas.
-Dziękuję.-szepnęłam niepewnie się do niego odwracając. Patrzył na mnie, a lekki uśmiech wdarł się na jego usta. Wyszłam z samochodu i ruszyłam w stronę drzwi. Nie odjeżdżał, dopiero kiedy weszłam do środka. Po chwili osunęłam się po drzwiach. Nigdy nie zapomnę przestrzelonej głowy mężczyzny na wylot. Zaczęłam płakać, nawet jeśli chciał mnie zgwałcić nie chciałam żeby umarł. Bałam się każdej minuty. W mojej głowie był cholerny horror, którego nie mogłam opanować. Widziałam dzisiaj tak wiele. Powoli wstałam z podłogi i zamknęłam drzwi na klucz. Podeszłam do lustra. Cały makijaż był rozmazany. Szybko weszłam na górę. Chciałam już rzucić się na łóżko i wmówić sobie, że to nie stało się naprawdę, ale nie umiałam. Weszłam do łazienki i zmyłam cały makijaż po czym wzięłam prysznic. Nie wiem czemu, ale znów założyłam jego bluzę i wyszłam z łazienki. Wtuliłam się do poduszki i poczułam jego zapach. Był cudowny, nie mogłam przestać go wdychać. Zamknęłam oczy i zobaczyłam jego. Szybko je otworzyłam. Nie powinnam o nim myśleć. Nagle mój telefon zaczął dzwonić. Szef, jęknęłam muszę mu się wytłumaczyć.
-Halo?
-Rose...nie obudziłem cię?-spytałam miłym głosem po czym przełknął ślinę jakby ktoś mu groził.
-Nie..przepraszam, że tak szybko wyszłam ja..-nie dał mi dokończyć.
-W porządku nie po to dzwonie.-zmarszczyłam brwi.
-Więc o co chodzi?
-Zwalniam cię.-moje oczy o mało nie wyleciały z orbity.
-Co?! Nie może mi pan tego zrobić! Potrzebuje tej pracy..obiecuję, że więcej się to nie powtórzy...
-Przykro mi..-powiedział po czym usłyszałam jego wrzask, a telefon się urwał. Momentalnie się podniosłam nie wiedząc o co chodzi. To był jakiś cholerny żart? Co mu się stało? Był zdenerwowany i jego krzyk, był przerażony. Nie wiedziałam co zrobić. Po prostu założyłam dżinsy i ruszyłam na najbliższy przystanek...
_______________________________________________

No trochę się tu dzieje :o Akcja toczy się szybko wiem xd próbuje trochę zwolnić, ale to jest silniejsze ode mnie. Mam nadzieje, że rozdział i tak wam się podoba :) Wasze komentarze są takie słodkie x Postanowiłam zmienić trochę sens tego opowiadania, ale to nie będzie miało żadnej różnicy w tym co pisałam do tej pory :p Bohaterką jest teraz Barbara :) 😊 Jak myślicie kim jest Evil? Co to za gang? Wymyślacie już jakieś swoje teorie na temat tego dlaczego Evil tak bardzo interesuje się Rose? :p


Jeśli czytasz proszę skomentuj :)

wtorek, 20 stycznia 2015

1.

28 maja 2014 rok



*Roselinde's Pov*


Otworzyłam swoje jeszcze zaspane oczy kiedy usłyszałam bardzo denerwujący dźwięk. Leniwie sięgnęłam ręką w stronę mojej szafki, aby wyłączyć źródło dźwięku, czyli mojego budzika. Po chwili usiadłam na łóżku i wyciągnęłam ręce do góry. Ziewnęłam i spojrzałam na godzinę, 7:02.  Wstałam z łóżka i udałam się w stronę krzesła gdzie wczoraj przygotowałam swoje ubrania na dzisiaj. Podniosłam je i poszłam do łazienki. Z szafki wyciągnęłam kosmetyczkę, przedtem obmywając twarz wodą. Pomalowałam się lekko i włożyłam ubrania. Rozczesałam swoje włosy i wyszłam z łazienki. Poranna rutyna, nic ciekawego. Zostało mi 15 minut do przyjazdu Hanny, dlatego zeszłam do kuchni i zrobiłam sobie płatki, które zaczęłam po chwili jeść. Dom był pusty jak zawsze. Mój tata zginął w wypadku samochodowym 3 lata temu, a mama leży w szpitalu. Jest ciężko chora, lekarze zapewniają, że dzięki leczeniu uda się jej wyzdrowieć, ale na to potrzeba pieniędzy. Tak bardzo chciałam jej pomóc. Szukam pracy od dawna, ale to dość trudne. Dziś po szkole idę na następną rozmowę. Mam nadzieję, że zatrudnią mnie w klubie jako kelnerkę. Nienawidzę takich miejsc, ale już naprawdę nie wiem gdzie szukać. Moje rozmyślenia przerwał mi dzwonek do drzwi. Złapałam za swoją torbę i wyszłam z domu. 
-Cześć kocie.-przywitała mnie Hanna i przytuliła.
-Hej.-uśmiechnęłam się do niej, a po chwili wsiadłyśmy do jej samochodu.
-Rose?-spytała po chwili.
-Tak?-swój wzrok skupiłam na niej.
-Jutro jest impreza..wiem, że nie lubisz, ale proszę chodź tak ze mną.-obróciła głowę w moją stronę i spojrzała na mnie z błagalnym wzrokiem.
-Nie..ja tam nie pasuję.-odpowiedziałam szybko na co westchnęła.
-Kochanie rozerwiesz się..obiecuję, że nie będzie nudno.-uśmiechnęła się, a ja pokiwałam przecząco głową.
-Może kiedyś.
-Rose mówisz tak za każdym cholernym razem.-skrzywiła się, a ja już nic nie odpowiedziałam, tylko wysiadłam z samochodu, bo byłyśmy na miejscu. Poczekałam chwilę na Hanne, aż do mnie dołączy. Kiedy wysiadła usłyszałyśmy odgłos łamanego nosa przez co momentalnie się odwróciłyśmy. Przy murku było trzech kolesi. Jeden z nich leżał na ziemi, a dookoła niego była krew. Moje oczy momentalnie się rozszerzyły.
-Rose chodź.-szepnęła i złapała za moją rękę.
-Przecież trzeba mu pomóc.-powiedziałam trochę za głośno, bo mężczyźni którzy pobili tego biednego chłopaka spojrzeli na mnie. Oboje byli dobrze zbudowani. Chłopak o czekoladowych oczach uśmiechnął się do mnie, a mi przypomniało się, że to nie jest pierwszy raz kiedy go widzę.
-Rose.-szepnęła przestraszona Hanna.-To nie nasza sprawa chodźmy.-dodała kiedy zaczął iść w naszą stronę. Szybko odeszłyśmy z parkingu i weszłyśmy do szkoły. Nie mogłam pojąć jak można być tak nie czułym.
-Wiesz kto to był?-spytałam Hanny, a ona dziwnie na mnie spojrzała.
-Nie mów, że ty nie..-pokiwałam przecząco głową. Hanna rozejrzała się czy nikogo nie ma na tyle blisko żeby usłyszał jej głos.-Ten brunet to Evil, a drugi to jego kumpel z gangu.-zmarszczyłam brwi.
-Z gangu?-powtórzyłam tak samo cicho jak ona.
-Są naprawdę niebezpieczni..oglądasz czasem telewizję?-spytała.
-Evil'a widziałam już kilka razy..przynajmniej tak mi się wydaje.-powiedziałam, a jej oczy się powiększyły.
-Nie zbliżaj się do nich..nie chcę żeby coś ci się stało Rose.-powiedziała poważnym głosem.
-Nie martw się. Nie mam zamiaru.-uśmiechnęłam się, a kiedy Hanna chciała powiedzieć coś więcej zadzwonił dzwonek.

***

Skończyłam lekcje, a teraz idę do klubu. Wcale nie w celu żeby się zabawić tylko w celu znalezienia pracy. Już przed wejściem poczułam obrzydliwy smród. Kiedy weszłam do środka było jeszcze gorzej. Skrzywiłam się, chciałam wyjść, ale przypomniało mi się dlaczego to robię. Dla mamy. Odetchnęłam i poszłam na zaplecze gdzie miałam się spotkać z szefem. Wyglądał na chamskiego, ale był całkiem miły. Zatrudnił mnie i miałam zacząć od zaraz. Kazał mi się przebrać w dość wyzywający strój do pracy, ale czego miałam się spodziewać po takim miejscu? Kiedy wyszłam z zaplecza miałam skierować się do Dominic'a. Chłopaka który miał mi wszystko wytłumaczyć.
-Hej, jesteś Dominic?-spytałam, a on się uśmiechnął.
-Tak, a ty pewnie, nową kelnerką?-spytał na co pokiwałam głową.
-Jestem Rose.
Po tym jak pokazał mi co mam robić przyszło pięciu gości których bym się nie spodziewała.
-Pójdziesz zebrać od nich zamówienie?-spytał Dominic.
-Czy mógłbyś ty pójść?-spytałam lekko przestraszona kiedy spojrzał na mnie Evil.
-Niestety, ale nie. Musi iść dziewczyna. Ich specjalne żądanie.
-Często tu przychodzą?-spytałam.
-Prawie codziennie.-przełknęłam ślinę i zaczęłam do nich iść.
-Dzień dobry, co mogę podać?-spytałam, a wszyscy zaczęli się we mnie wpatrywać co było krępujące.
-Pięć razy "Sex on the beach"-powiedział jeden z nich, a ja pokiwałam głową.
-Dobrze zaraz przyniosę.-odeszłam od stolika i wróciłam do Dominic'a. Podałam mu kartkę z zamówieniem i usiadłam na szafce tyłem do gangu.
-Zawsze jest tu tak pusto?-spytałam.
-Tylko w dzień, kiedy oni przychodzą.-odpowiedział.-Evil pożera cię wzrokiem.-dodał robiąc drinka.
-Co?-szepnęłam z gulą w gardle.
-Nie może oderwać od ciebie wzroku.-niepewnie odwróciłam się do tyłu. Dominic mówił prawdę. Patrzył na mnie. Szybko wróciłam do wcześniejszej pozycji, a Dominic podał mi tackę z drinkami.
-Jeszcze tylko im to zaniesiesz i będziesz wolna.-uśmiechnął się, a ja pokiwałam głową i zaczęłam do nich iść. Czułam, że Evil wciąż na mnie patrzy. Krępowało mnie to. Stojąc przy ich stoliku zaczęłam podawać im drinki, a kiedy podawałam go Evilowi złapał za moją rękę przez co szybko ją wyrwałam i odeszłam od nich. Boże jak ja tu wytrzymam? Wróciłam do Dominic'a.
-Zaraz wracam.-powiedziałam i poszłam na zaplecze. Kiedy wyciągałam telefon ze swoich ubrań poczułam jak ktoś łapie mnie od tyłu i zakrywa usta przez co mój pisk był nie słyszalny.
-Shh skarbie.-usłyszałam czyjś głos po czym odwrócił mnie do siebie. Ujrzałam Evil'a przez co zaczęłam drżeć ze strachu.
-Rose ty drżysz.-powiedział zmartwiony.
-Skąd..znasz moje imię?-wyjąkałam.
-Wiem wszystko co chce wiedzieć.-uśmiechnął się ukazując mi szereg swoich śnieżno-białych zębów.
-Zimno ci?-spytał, a ja pokiwałam przecząco głową.
-Cholera skarbie..ty się boisz.-powiedział łapiąc mocno moją rękę.-Teraz jej nie wyrwiesz.-ponowie się uśmiechnął.
-Czego ode mnie chcesz?-spytałam, na co wzruszył ramionami i pocałował mnie w policzek i przyciągnął do siebie.
-Chcę ciebie.-szepnął mi do ucha, przez co moje ciało zesztywniało, a jego ręka znalazła się na moim policzku.-Przysiądziesz się do nas?-spytał, zakładając mój kosmyk włosów za ucho.
-Muszę wracać do pracy.-powiedziałam próbując mu się wyrwać.
-Skarbie spokojnie.-zjechał swoimi rękami na moje pośladki po czym je ścisnął przez co pisnęłam. Uśmiechnął się.
-Proszę zostaw mnie.-wyszeptałam.
-Dlaczego miałbym cię zostawić?-podniósł jedną brew do góry.
-Nie jestem w twoim typie.-odpowiedziałam cicho.
-Skąd wiesz, że nie?
-Nie jestem dziwką na jedną noc.-powiedziałam pewniej, a on zbliżył się do mojego ucha i szepnął.
-Kto powiedział, że chcę cię na jedną noc?-i odszedł. Westchnęłam z ulgą. Miałam nadzieję, że już nigdy nie będę miała z nim doczynienia. Nie chciałam tu pracować, bo się po prostu bałam, ale potrzebuje tych pieprzonych pieniędzy i zdobęde je za wszelką cenę.

___________________________________

Mam nadzieję, że wam się podoba :) jest mało ciekawy wiem, ale się rozkręci ;) Przepraszam, że tak długo czekaliście, ale pisałam go kilka razy i usuwałam, bo mam tendencje do pisania zbyt szybko toczącej się akcji i jeśli będzie szybko to ochrzańcie mnie czasem w komentarzu x

Proszę jeśli Ci się podobał skomentuj, albo jeśli masz jakieś propozycje/sugestie :)
+
Jeśli chcecie żeby główną bohaterką był ktoś inny (obecnie jest Selena Gomez) to piszcie, a ja zmienię, bo w sumie to nie wiedziałam kogo dać do tego opowiadania, a Sel wielką fanką nie jestem :p

piątek, 2 stycznia 2015

Prolog

Ona - Zawsze miła, pomocna i udaje, że wszystko gra. Straciła ojca w wypadku samochodowym. Jej matka jest ciężko chora i leży w szpitalu. Rose bardzo chce, aby jej mama wyzdrowiała jednak na rozpoczęcie leczenia potrzebuje pieniędzy. Skąd je weźmie?

On - Chamski, chciwy i podły, zakochany od dawna w tej cichej i niewinnej dziewczynie. Nazywa ją swoją "Prude". Jest niebezpieczny. Wszyscy się go boją i nie mają zamiaru stawać mu na drodze. Diler, złodziej, morderca. Wszystko ma na wyciągnięcie ręki." Nie lubi się męczyć." Jego rodzina nie chce go znać.

Niby zupełnie inni, a jednak tacy sami.

Co się stanie jeśli Justin w końcu zapragnie ją mieć wyłącznie dla siebie?
Do czego się posunie? 
Co będzie w stanie zrobić 17 latka która potrzebuje pieniędzy?